sobota, 30 grudnia 2017

A messed up girl. 1

26 październik, 3 lata później 

Budzi się w środku nocy spocony, z krzykiem na ustach i przerażeniem w oczach. Przeciera
wierzchem dłoni mokre czoło, zwilża językiem suche, spierzchnięte wargi i pozwala łzom spłynąć po policzkach, ale dopiero gdy wie, że nie jest w stanie ich zatrzymać.
To znowu się dzieje. Koszmary się powtarzają, sprawiając, że się gubi. Sądził, że odeszły na stałe i nie ma powodu do nieprzespanych nocy, a jednak - powróciły. Tak samo jak powrócą duchy przeszłości. Świadomość, iż musi odkryć, co się wydarzyło, inaczej nie otrzyma spokoju, tak go motywuje, że natychmiast wstaje, wciąga spodnie na nogi i wykonuje telefon. Jest zdeterminowany poznać prawdę, ociera więc ściężkę nakreśloną przez łzy, bierze głęboki wdech i w duchu, nie całkiem świadomie, prosi o prawdę, nawet tę okrutną.
Umówiony na spotkanie ze starym znajomym idzie szybkim krokiem w stronę wielkiego gmachu sądu. Na jego schodach on już jest - siedzi z laptopem na kolanach, papierami po boku ozdobionymi brązowymi plamami i kawą na nich.
- Wciąż zapracowany - zaczyna, gdy ten nawet go nie zauważa - zmieniłeś się choć trochę?
- Nie mam czasu na takie gadki - rzuca od niechcenia i unosi na niego wzrok. - Nie znalazłem nic o twojej żonie. Dosłownie nic i to dziwi mnie najbardziej.
- Nic z czasu, zanim się poznaliśmy?
- Nic, jakby po śmierci zapadła się pod ziemię - potakuje - ale mam coś o córce.
Zwraca jego uwagę.
- Nikt oczywiście nic nie wie, co już samo w sobie jest podejrzane. Wszystkie informacje, które kiedyś istniały, zniknęły. Nie rozumiem, jak mogło się to stać. Natrafiłem tylko na to... - stuka po klawiaturze laptopa i pokazuje mu, by usiadł obok - spójrz.
Na ekranie wyświetlone jest zdjęcie przedstawiające jego nastoletnią córkę i zakapturzonego mężczyznę. Zdziwiony marszczy brwi i zastanawia się, kim mógł być ów człowiek. Nie przypomina sobie, by kiedykolwiek go widział. Twarzy nie można zobaczyć, ale postura i sposób, w jaki się garbi... Kręci głową, zrezygnowany i zaciekawiony, choć zdaje mu się, że kiedyś natrafił na kogoś o podobnej sylwetce.
- Skąd masz to zdjęcie? - pyta i pociera o siebie ręce, bo pomimo słońca widocznego na niebie jest dość chłodno.
- Od chłopaka, który miał obsesję na jej punkcie. Wszędzie za nią chodził i fotografował każdą sekundę jej życia, od momentu rozpoczęcia przez nią liceum. Dość natrętny, ale i inteligentny. Z początku nie chciał mi nic udostępnić, tyle że sam czegoś szuka. A przynajmniej szukał.
- Gdzie go znajdę?

Przepycha się, nie zwraca uwagi na ludzi posyłających mu zezłoszczone spojrzenia lub wymawiających wulgaryzmy, bo ich popchnął. Nie dba o to. Liczy się tylko on: chłopak skrywający twarz pod kapturem. Chce go dogonić, lecz tłum, przez który zmuszony jest się przedrzeć, okazuje się być zbyt wielki. Nie odpuszcza jednak i po paru minutach wydostaje się spomiędzy ludzi, nie spuszczając wzroku z chłopaka.
- Czego chcesz?
Zaskoczony przystaje. Myślał, że ukrywa się wystarczająco dobrze. W kawiarni zaczął, siedział daleko w rogu, potem na ulicy chował się za ludźmi, nie mógł go widzieć. Do sklepu nie wszedł, tylko czekał na zewnątrz, oparty o ścianę i udając, że rozmawia przez telefon. Teraz chłopak stoi plecami w stronę śledzącego go mężczyzny i dobrze wie, po co przyszedł. Jego usta układają się w cwany uśmiech, a głowa pochyla się, by nie dostrzegł twarzy. Za długo się ukrywał, żeby teraz pozwolić się odkryć.
Mężczyzna rozgląda się na boki, jakby nie był pewien, czy zwraca się do niego. Marszczy brwi i rozchyla wargi, ale nic nie mówi. Milczy, ponieważ nie wie, co mógłby powiedzieć, o co zapytać, czego pragnie się dowiedzieć.
- Odpowiedzi - mamrocze w końcu i kiedy zamierza dodać coś jeszcze, chłopak zabiera głos.
- Nie mam ich. - Prostuje się, wciąż stojąc tyłem i przechyla głowę w bok, gdy nagle widzi coś, co przewraca jego dotychczasowy świat do góry nogami. I jednocześnie wypełnia nadzieją. - Szukaj dalej - rzuca w pośpiechu i znika w tłumie, nim tamten zdąży zareagować.
Widzi ją. Przyspiesza kroku, ponieważ role się odwróciły. Tym razem to on goni, nie ucieka. Jest już tak blisko, palcami dotyka kurtki, prawie ją ma. Zaciska dłoń i mocno szarpie, aby ją zatrzymać. Odwraca się, a on, zobaczywszy twarz nie tej dziewczyny, denerwuje się i odchodzi bez zbędnych przeprosin. Zawiedziony, ale i pewny tego, co widział, kieruje się do miejsca, gdzie prędzej czy później się pojawi. Musi, bo to ich miejsce.
Czeka. I próbuje zrozumieć. Zrozumieć, co się wydarzyło trzy lata temu, gdy ona umarła, a on pogrążony w żałobie nie potrafił znieść, że jego miłość odeszła. A teraz wróciła i najwyraźniej nie zamierza dać mu spokoju, którego on tak właściwie nie chce. Więc cieszy się, słysząc ciche kroki gdzieś za nim. Siedzi na dachu wieżowca, nogi ma opuszczone, ręce złożone na kolanach. Nie odwraca się, wie, kto to jest.
Ona wie, że on nie odważy się wstać, dlatego podchodzi i bez słowa siada obok niego. Oboje wpatrują się w zachodzące już słońce wychylające się spomiędzy chmur. Muszą sobie wyjaśnić tak wiele rzeczy, jednak strach, że znów ją straci, jest silniejszy. Zerka przez sekundę na jej profil, uśmiecha się szczerze i powraca wzrokiem na miasto pod nimi. Nieświadomie oboje sięgają po swoje dłonie, ich palce splatają się razem w delikatnym uścisku. Od dawna nie był tak zadowolony, ona również.
Siedzą tak, a czas leci. Mijają godziny, a może tylko minuty, ale oni o to nie dbają, liczy się tylko to, że znów są razem. Jednak jego ciekawość jest na tyle duża, by w końcu zadał to jedno pytanie, na które czekała.
- Jakim cudem?
Wzrusza ramionami i odwraca twarz w jego stronę. Wolną dłonią dotyka jego policzków, nosa, ust, jakby na nowo uczyła się, jak wygląda. On zaś wstrzymuje oddech, gdy czuje jej delikatny, aczkolwiek stanowczy, tak wytęskniony dotyk. Zamyka oczy i napawa się tą chwilą, całkowicie zapominając o odpowiedziach, których pragnie. Nic poza tym nie ma znaczenia w tym momencie. Uśmiecha się, lecz wszystko znika - całe jego szczęście i niepohamowana radość, kiedy przestaje czuć i unosi powieki, a jej nie ma.
Widzi zarys postaci znikający za drzwiami. Wzdycha i wstaje, ale nie zamierza za nią biec. Decyduje się dać jej czas, bez względu na ból, jaki mu tym sprawia. Chowa więc dłonie do kieszeni spodni, spuszcza lekko głowę, chowając twarz za włosami opadającymi mu na oczy i idzie do drzwi. Pora wrócić do domu.
Kieruje się do mieszkania, nie śpieszy mu się. I tak nikt na niego nie czeka. Był sam, do chwili gdy ją zobaczył. Teraz podczas spaceru towarzyszy mu nadzieja na jej powrót do jego życia. A ona? Ona obserwuje, jak krople deszczu opadają na jego zgarbioną sylwetkę, jak woda kapie z jego włosów. Opiera się o budkę telefoniczną i nie odrywa od niego spojrzenia. Skrywa się w cieniu, by jej nie dostrzegł. Nie była gotowa na rozmowę z nim, nie była gotowa na jego towarzystwo po tylu latach, dlatego, gdy się odezwał, spanikowała i uciekła. Choć pragnęła z nim pozostać na tamtym dachu, co więcej wciąż pragnie, nie potrafiła. Nie jest nawet pewna, czy kiedykolwiek będzie.
- Ashton - szepcze i wyciąga rękę, jakby mogła go w ten sposób dotknąć raz jeszcze, ponieważ chce tego jak niczego innego. Opuszcza ją, gdy tylko chłopak znika za drzwiami, chowając się w budynku przed deszczem, ale i, nieświadomie, przed przeszłością, która tak uparcie goni ich oboje.

Mężczyzna po nieudanym spotkaniu z chłopakiem, którego twarzy nie dojrzał, zrozumiał, że nie będzie tak łatwo, jak się tego spodziewał po informacji udzielonej mu przez starego znajomego. Poszedł więc do miejsca, gdzie wydawało się, że wszystko się skończyło. Poszedł na cmentarz, gdzie już rozpoczął się początek końca - tak upragniona prawda i zanik koszmarów. Tylko tego chce.
Stoi nad grobem i wpatruje się w wytłoczony napis. Na jego twarz padają promienie wschodzącego słońca, mruży oczy. Nagle zamiera, słysząc trzask, jakby ktoś nadepnął na gałąź. Rozgląda się, ale nikogo nie zauważa, jest tylko on i martwi ludzie zakopani w ziemi. Oddycha z ulgą, gdyż z nieznanych mu przyczyn bicie jego serce przyśpieszyło. Pociera dłonią twarz i siada na ławeczce, w palcach trzymając pojedynczy kwiat - białą różę znalezioną na grobie jego żony i córki.
Przykłada kwiat do nosa i zaciąga się jego zapachem. Po trzech latach dowie się w końcu, nie zwarzając na konsekwencje, kto stoi za śmiercią jego rodziny.

________
Zostaw po sobie komentarz, proszę.
Miłego dnia. :)

piątek, 29 grudnia 2017

A messed up girl. Prolog

Co zrobisz, gdy twoja ukochana nagle powróci zza grobu? Gdy przeszłość zacznie gonić cię, aż padniesz bez tchu? Gdy znowu poczujesz radość i bezgraniczną miłość?
Co zrobisz, gdy duchy będą stały na przeszkodzie szczęściu? Poddasz się, czy zawalczysz?

Wchodząc do środka, nie spodziewałem się tego, co tam zastałem. Powiedzieć, że byłem zaskoczony to mało. Poczułem, jak grunt ugina mi się pod stopami, gdy na podłodze ujrzałem ciała. Osoby znaczące dla mnie pół świata leżały nieruchomo. Blade i zimne... 
Upadłem na kolana, schowałem twarz w dłoniach i cicho zapłakałem, krztusząc się przy powstrzymywaniu tego, jakby nie chcąc, by ktokolwiek usłyszał mój lament. Uparcie kręciłem głową, nie przyswajałem tej tragedii. 

Z trudem wstaję z łóżka, nie zwracam uwagi na obolałe mięśnie. Rzeczywistość, która stała się snem, wciąż mnie prześladuje, a ja nie potrafię się podnieść. Nadal klęczę w tym samym pokoju, płaczę nad tymi samymi ciałami i nie wstaję. Nie mogę. 
Jakby moje pół świata zatrzymało drugie i cały się zawalił...